Wigilię spędziliśmy z mężem Adamem w hospicjum w Gdańsku, w którym ze względu na swój podeszły wiek znalazł się Dziadek Adama - Jerzy. To było dosyć osobliwe przeżycie - już sama idea hospicium nie nastraja optymistycznie, a do tego w połączeniu z dość radosnym okresem świątecznym, nie jest wymarzoną formą świętowania. Jednak nie to było ważne. Ważne było to, że byliśmy razem i razem w myślach żegnaliśmy gasnącego Dziadka. Wszyscy razem i każdy z osobna. Gdzieś między nami wiła się nić niewypowiedzianego słowa - pożegnanie.
W Boże Narodzenie pędziliśmy już do Suwałk, aby w radosnej, rodzinnej atmosferze spędzić kilka dni z moimi Rodzicami. Wiedzieliśmy, że pewnie niedługo znowu będziemy w Gdańsku, jednak nie sądziliśmy, że aż tak prędko... Wracaliśmy już 1-go stycznia.
Jaki był Dzadek? Niech odpowiedzią na to pytanie będą słowa, którymi zwrócił się do mnie w dniu, w którym się poznaliśmy: "A teraz niech panienka opowie - tylko proszę mówić barwnie i kwieciście - jak panienka widzi współczesną Warszawę?" :-)
Dziadek "gościł" już na tym forum, można to zobaczyć TU
Poniżej kilka zdjęć z Wigilii i ostatniej drogi Dziadka - Jerzego Szarafińskiego seniora. Obiad po pogrzebie miał charakter refleksyjny, ale i radosny - był okazją do poznania części rodziny i do wyrażenia nadzieji, że i niektórym z nas będzie dane przeżyć w szczęściu i zdrowiu 96 lat.
Mszę pogrzebową swoją muzyką uświetnił Chór Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku pod dyrekcją mojego Teścia - Jerzego Szarafińskiego juniora.
Poniżej moja druga Mama :)
Babcia Zosia - żona Dziadka
Bracia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze: